czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział drugi.

Cześć! Rozdział poprzedni był 25.01, więc w sumie dużo czasu minęło. :O No ale jestem z kolejnym. CAŁUJĘ! ♥♥
---------------------------------------------------------------------------------------------
Na zewnątrz znowu pojawia się grzmot, więc zaciskam mocno oczy.
-Spokojnie.
Brad chwyta moją dłoń, która leży na jego klatce piersiowej i splata nasze palce.
-Wiesz, że nie musisz się bać, tak?
-Ale jest inaczej..
 Bradley wzdycha cicho i kładzie się na boku.
-Chodź tu.-rozkłada ramię, bym mogła się do niego przytulić.
Zawstydzona jego gestem wtulam się w niego, a on oplata mnie mocno ramionami, przyciskając do siebie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Dlatego właśnie uważam, że powinniście być dla siebie milsi.-kończy Pani Bennrose. Jest strasznie miła, ale czasami jestem pod wrażeniem tego jak postrzega naszą klasę. Zawsze nas broni, zawsze.. Nawet jeżeli naprawdę coś zbroiliśmy, to próbuje to za nas naprawić.
-Olivia, wszystko w porządku?-pyta i uśmiecha się w moją stronę.
-Tak.-oddaję uśmiech.-Tylko się zamyśliłam. Sądzę, że ma Pani rację, ale niektórych nie jest Pani w stanie zmienić, a im więcej będzie Pani naciskała, tym gorsze to efekty będzie miało.-potrząsam ramionami i uśmiecham się w jej stronę, lekcje z nią to czysta przyjemność!
-Hm..-wbija wzrok w ścianę i z jej twarzy można wywnioskować, że bardzo intensywnie nad czymś myśli.-Masz rację, Olivia.-spogląda na mnie w skupieniu.-To na dzisiaj koniec, macie 20 minut wolnego.-mówi i wychodzi z klasy.
-Naprawdę nie wiem, co takiego jej powiedziałaś, ale dzięki Tobie mamy aż półgodziny przerwy!-podchodzi do mnie Cindy.
-Ta..-wpatruję się w drzwi, przez które minutę temu wyszła Pani Bennrose i naprawdę zaskoczyła mnie tym nagłym obrotem akcji!
-Wszystko z Tobą dobrze, Olivia?
-Tak, jest okej.-spoglądam na nią.
-Przepraszam, wiadomość.-uśmiecham się do niej i sięgam po telefon.

          


Opuszczam brwi, zdziwiona jego wiadomością i odpisuję na nią. Brad po moich błaganiach odwiózł mnie rano do szkoły, co przyszło mu nieziemsko trudno, ponieważ musiał wstać z łóżka o 6:30.

       

                                                 
Czy on zapomniał, że w szkole siedzi się zazwyczaj do 14?
                             
Bo długiej konwersacji, którą prowadziłam z Bradem, chowam telefon do spodni i odwracam się w stronę Cindy.
-Co tam?-pyta.
-W porządku, pójdę tylko do łazienki.-uśmiecham się do niej.
-Okej.-obdarza mnie skinieniem głowy, więc ruszam do wyjścia i ubieram na siebie kurtkę.
Chcę jak najszybciej zatrzymać Brada przed wejściem do naszej szkoły. Nie uczęszcza do niej, więc uczniowie zrobiliby zamieszanie.
-Dzień Dobry, słońce.-uśmiecha się do mnie, gdy wychodzę na zewnątrz.
-Dlaczego przyjechałeś?
-Chciałem cię zobaczyć.-uśmiecha się zadziornie.
-Brad! Mam lekcje!-opuszczam brwi, będąc na niego zła.
-Więc dlaczego z nich wyszłaś?-Brad podnosi brew.
-Dlatego, że nauczycielka skończyła prędzej.
-Więc mogę cię zabrać.-stwierdza.
-Mam jeszcze dwie godziny lekcyjne.
-Ale ja nie pytałem, skarbie.-rusza w moją stronę i przerzuca mnie sobie przez ramię.
-Brad! Puść!-wrzeszczę i próbuję się mu wyrwać, lecz bezskutecznie.
Gdy stawia mnie na ziemię, chcę odejść ale on zatrzymuje mnie ramieniem.
-Brad!-krzyczę.
-Potrzebuję po prostu twojej pomocy, Olivia!-tłumaczy i nim się orientuję kładzie swoje dłonie po obu stronach mojej głowy, nie pozwalając mi uciec.
-Pomocy?-pytam zdziwiona.
-Tak, pomocy..-opuszcza głowę i bierze głęboki wdech.
-O co chodzi?-pytam skołowana.
-Chodzi o Cindy.-wpatruje się we mnie badawczo.
-Nie mam z nią dobrych kontaktów i zdarzały się momenty, w których naprawdę mnie wkurwiła, ale tym razem jej pomogę.-obserwuje okolicę, nie spoglądając na mnie i widzę, że dziwnie się czuje, prosząc mnie o przysługę.
-Nadal nie rozumiem.-mówię zmieszana.
-Jesteś mi po prostu potrzebna.-wbija we mnie swój wzrok i widocznie czeka na odpowiedź.
-Jeżeli chodzi o Cindy, to mogę ci pomóc.-potakuję głową.
Brad odsuwa się ode mnie i wsiada do auta. Zmieszana nie wiem co zrobić, więc idę w jego ślady.
-Powiesz mi o co chodzi?-pytam zaintrygowana, a jednocześnie bardzo zmartwiona o przyjaciółkę.
-Wiesz, gdzie mieszka ciocia Cindy? Jak najbliżej.
-Ale..dlaczego..-urywam.
-Później ci to wytłumaczę.-spogląda na mnie chłodnym wzrokiem, więc odpowiadam na jego pytanie.
-Ciocia Cindy mieszka w Leeds.
-Jak się nazywa?
Spoglądam na niego z ukosa i dostrzegam jak zaciska pięści na kierownicy.-Peyton.
-Cholera! Przecież Leeds jest cholernie daleko od Glasgow!
-Oddalone maksymalnie o 6 godzin jazdy..
-Jesteś pewna, że właśnie w Leeds? Nigdzie bliżej?
-Nie, Brad. Jestem pewna, niedawno byłam w Leeds, właśnie u Pani Peyton.
-Dobra, musimy tam jechać.-skręca.
-Powiesz mi po co?
-Nie, kochanie. W przeciwnym razie byłabyś na mnie strasznie zła.-mówi rozbawiony.
Jeszcze nie zdążyłam się przyzwyczaić do jego nagłych zmian humoru.
-Później?
Spogląda na mnie i uśmiecha się uroczo.-Później.


Wtulam policzek w miękki materiał koca i próbuję zasnąć, lecz nie idzie mi to łatwo, ponieważ czuję straszny dyskomfort, który wcale nie jest spowodowany miejscem, na którym śpię. Otwieram oczy i dostrzegam Brada, który bacznie mi się przygląda.
Opuszczam brwi.-Coś nie tak?-pytam zmieszana.
Czuję się naprawdę skrępowana, gdy wiem, że się we mnie wpatruje.
-Strasznie chrapiesz, gdy śpisz.-robi minę, która ma dodatkowo potwierdzić jego słowa.
Wciskam twarz w poduszkę i zaczynam się śmiać. Jego słowa sprawiły, że poczułam się przy nim luźniej.
Podnoszę głowę i dostrzegam, jak chłopak przygląda mi się z uśmiechem, którego nie sposób nie odwzajemnić.
-Mam rozumieć, że jesteśmy na miejscu?-pytam, podnosząc się z kanapy i obserwując duży, beżowy pokój.
-Ta.. Przespałaś całą drogę, kobieto.
-Ej!-rzucam w niego poduszką.
-Widoki były niezłe!
-Brad!-obrywa z drugiej poduszki i nie udaje mu się zrobić uniku, w wyniku czego dostaje prost w twarz, na co reaguję śmiechem.
-Oj, uwierz mi, skarbie, nie chcesz zaczynać ze mną walki na poduszki! Mam asa w rękawie, wiesz?-porusza brwiami, a ja śmieję się, ponieważ wygląda komicznie!
-Ach tak?-unoszę brew.
-No.-uśmiecha się szeroko.
-Brad, nie..-orientuję się o co mu chodzi, gdy zmierza w moim kierunku.
-Nie, błagam, nie łaskocz!
-Przykro mi, kochanie. To Ty zaczęłaś.-potrząsa ramionami i zaczyna gilać mnie nad żebrami.
-Brad! Błagam, przestań!-śmieję się tak głośno, że brakuje mi tchu.
-O, widzę, że Olivia już wstała.-do pokoju wchodzi ciocia Peyton.
Przerażona spycham ze swojego ciała Brada, a on ląduje na podłodze z łoskotem.
-A ja myślałem, że mnie pragniesz!-krzyczy głosem zauroczonej nastolatki i krzyżuje ramiona na klatce piersiowej.
-Masz Ci los, a jednak nie.-gładzę go otwartą dłonią po ramieniu, śmiejąc się.
Wstaję z kanapy i zmierzam w kierunku cioci Peyton.
-Dzień Dobry!-ściskam ją.
-Witaj, Olivio!-odwzajemnia uścisk.
-Widzę, że w domu nic się nie zmieniło.-rozglądam się.-Uwielbiam ten pokój.-uśmiecham się w stronę cioci.
-To dlatego poleciłam Bradleyowi, by zaniósł cię do niego.-uśmiecha się ciepło.
Spoglądam na Brada, który stoi obok mnie i uśmiecham się w jego stronę.
-Gdzie jest Ozzy?-zwracam się do cioci Peyton.
-Na dole.-odpowiada z półuśmiechem.
-Okej, lecę do niego.-uśmiecham się szeroko.
Schodzę na dół i zauważam te szczęśliwą kupkę sierści!
-Ozzy!-krzyczę, zwracając uwagę zwierzaka.
Labrador odwraca się w moją stronę i biegnie w moim kierunku, majtając ogonem. Klękam i przytulam jego duży łepek!
-Jak zwracasz się do Pani Peyton?-słyszę za swoimi plecami głos Brada.
Odwracam głowę w jego stronę.-Zazwyczaj po prostu ciociu. Dlaczego pytasz?-głaszczę Ozzy'ego.
-Ciekawość.-tłumaczy krótko.
-Dlaczego miałam z tobą jechać?-siadam na stołku i patrzę na niego, przekrzywiając głowę.
Bradley podchodzi i opiera się o blat, obok miejsca, na którym siedzę.
-Na początku byłaś mi potrzebna.-odwraca głowę i wpatruje się w jakiś punkt przeczesując dłonią włosy.
Odpycha się od blatu, podchodzi do mnie i opiera dłonie po bokach mojego ciała. Ja siedzę tylko i obserwuję jego ruchy.
-Ale później chciałem tylko, abyś ze mną jechała.
-Nadal nie rozumiem.-odpowiadam szczerze.
On chwyta mój podbródek.
-Nie mogłem Cię zostawić, nie zniósłbym myśli, że mogłabyś być tam z kimś innym.
 






sobota, 14 lutego 2015

Walentynki!

Chciałam dodać to w rozdziale, ale z powodów prywatnych (nic się nie stało!) nie zdążę go dzisiaj dodać.

Mam nadzieję, że wasze Walentynki spędziliście ze swoją drugą połówką. Ale nawet jeżeli tak jak ja, spędziliście je samotnie( Z moim forever alone wszystko w porządku. :') ) To mam nadzieję, że ten dzień był miły i tyle!

+DZIEWCZYNY, DO ROBOTY! ZNAJDŹCIE SOBIE JAKIEGOŚ NA NASTĘPNY ROK! ;D BUZIAKI! <33

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział pierwszy.

      UWAGA!-imię Olivia jest z mojego poprzedniego bloga i tu może takie nie być, jest po prostu tymczasowe :) LECZ! jeżeli się Wam podoba, to z chęcią je zachowam! ☻
------------------------------------------------------------------------------------------------
 -Olivia..-Cindy szepcze nad uchem, potrząsając moim ciałem.
-Cindy, błagam..-przykrywam się szczelniej kołdrą, mając nadzieję, że odpuści.
-Olivia!-krzyczy przeraźliwie głośno, a mi boleśnie piszczy w uszach.
-Dobrze, już w porządku, Cindy.-wstaję z łóżka i podchodzę zła do komody, z której wyciągam bieliznę.
-Nie bądź zła.-śmieje się.-Obiecałaś, więc masz.
-Ale jest siódma! A ja jestem niewyspana!-burmuszę się.
-No już, zbierajmy się.
-Cindy!
-Co?
-Czy wyglądam jakbym była ubrana?
-Tak.
 Prycham na jej odpowiedź i idę do łazienki, uprzednio zabierając ze sobą czarne jeansy z dziurami na kolanach i bluzkę.
-Uwielbiam Twoją figurę!-chwali mnie Cindy, gdy wychodzę z łazienki.
Śmieję się cicho, ponieważ wiem, dlaczego to mówi. Zawsze narzekałam na swoje ciało, ale udało mi się schudnąć i teraz nawet je lubię. Lecz nawet nie byłam gruba, wszystko przez prasy i ,,ideały''.
-Możemy iść?
-Oczywiście!-Cindy pała entuzjazmem.
    ***
-Możemy pójść do sklepu, bym mogła kupić sobie książkę?
-Po co się pytasz?-Cindy chichocze.
-Sama nie wiem, myślałam, że najpierw będziesz chciała poszukać ciuchów.
-Nieważne.-mówi i ciągnie mnie w stronę sklepu.
-Co chcesz sobie kupić?
-,,Wszystko co dajesz, kiedyś musi do Ciebie wrócić.''
-Banalny tytuł.
- Ale świetna książka.
-Czytałaś?
-Nie, lecz widziałam streszczenie i fabułę.
-Błagam, nie mów mi tylko, że to jakieś romansidło.
-Cindy! One są bardzo fajne.
-O Boże.. Czyli gdzie mam szukać? Pod nagłówkiem ,,beznadzieja''?
-Nie, pod nagłówkiem ,,cudo''.-dogryzam jej, śmiejąc się.
-Dobra, dobra. Już szukam.-odpowiada i zaczynamy przeglądać półki.
 Ostatecznie wyszłyśmy ze sklepu z dwoma książkami. ,,Wszystko co dajesz, kiedyś musi do Ciebie wrócić'' oraz ,,1,2,3 i gotowe!'' książka dla mojej mamy, która uwielbia gotować.
-Ile zapłaciłyśmy?-dopytuję Cindy, wskazując na paragon.
-55,90zł.
-Hm..więc zostało nam tylko 12zł..
-To nic. Chciałaś jeszcze gdzieś pójść?
-Nie.-uśmiecham się lekko.
Nagle jakiś chłopak wpada na mnie swoim ramieniem i książki wypadają mi z rąk.
-Hej!-krzyczę na niego, a on tylko odwraca głowę w bok i dostrzegam na jego twarzy cwany uśmiech.
-Cholera!-marudzę, masując obolałe miejsce po jego silnym, lecz niezamierzanym uderzeniem. Schylam się i zbieram książki.
-Kto to był?-pytam bardziej sama siebie, przyciskając je do swojego ciała i mocno ściskając palcami.
-Bradley Simpson, dość nieprzyjemny typ.-przerywa, odwracając się w moją stronę, a ja odruchowo robię to samo.-Lecz bardzo dobrze się z nim znam.
-Cindy. Nie wdawaj się w żadne złe towarzystwo, błagam.
-Za późno.-uśmiecha się cierpko.
-Cindy..-załamuje mi się głos.
-Lepiej, żebyś Ty po prostu się z nim nie znała i tyle.-pociera moje ramię.
-Błagam, przerwij Waszą znajomość, Ty nie możesz..-przerywam, gdy zauważam, że ktoś przed nami stanął. Podnoszę wzrok do góry, by móc ujrzeć jego twarz.
-Cześć, Cindy.-uśmiecha się, chamsko spoglądając na jej biust. Bacznie obserwuję jego postępowania, nim jego wzrok nie ląduje na mnie, ponieważ od razu mnie on niepokoi. Jest taki pusty, lecz zimny.
-Jak masz na imię?
-Olivia..-odpowiadam po chwili.
-Jestem Brad.-podaje mi swoją dłoń, a ja niepewnie wystawiam swoją. Jego duża dłoń zamyka moją drobną, sprawiając, że czuję się jeszcze mniej ważna. Gdy moja ręka spływa spokojnie wzdłuż tułowia, spoglądam na Cindy, która zresztą tak jak ja, wydaje się być strasznie skrępowana całą sytuacją.
-Przyjdziesz w czwartek na walkę?-zwraca się do Cindy, a mi opada szczęka. Walka?
-Mówiłam Ci już, że nie mam ochoty oglądać tego wszystkiego.
-Nalegam, abyś przyszła.-mówi cicho, swoim zimnym, ochrypłym głosem.
-I ona niech lepiej również się zjawi.-spogląda na mnie, a na moich plecach czuję dreszcze przerażenia.
 Wymija nas i wraca do swoich kumpli.
-Olivia, strasznie przepraszam, że Cię w to wszystko wkopałam. To nie jest towarzystwo dla mnie, a Tym bardziej nie dla Ciebie. Nie musisz przychodzić na tę walkę, a wręcz Ci tego zakazuję.
-Nie, coś Ty, to nie Twoja wina. Przyjdę na walkę, abyś nie była tam sama.-mówię, jąkając się.
-Nie, pójdę sama.
-Cindy, nie. Co dwie głowy, to nie jedna.-uśmiecham się.
-Strasznie Cię przepraszam.-kręci głową, a w jej oczach pojawiają się łzy.
-Ej! No co Ty, to nie jest przecież powód do płaczu!
-Chciałam być z tymi problemami sama..
-Przestań! Jesteśmy przyjaciółkami!
***
-Olivia, on ciągle do mnie pisze.-łka.
-Spokojnie, pokaż.-wyciągam dłoń, by zbadać dokładnie esemesy, które dostaje.
,,Widzimy się w czwartek, lepiej, byś się zjawiła.. zresztą Twoja koleżanka też, spodobała mi się, wiesz?      
                                                                                                                Brad.''
,,Olivia nic Ci nie zrobiła, Brad.. 
                                                                                                             Cindy.''
,,Przecież wiem, kochanie. 
                                                                                                            Brad.''
,,Po prostu zostaw nas w spokoju!
                                                                                                               
                                                                                                          Cindy.''
,,Ciebie mogę sobie odpuścić, lecz Olivia mnie zaintrygowała. Przekaż jej, że jeżeli się nie zjawi, to Ty pożałujesz. Widzimy się w czwartek.
                                                                                                          Brad.''
-Cindy..-mówię niepewnie.
-Tak?-ociera łzę i odbiera ode mnie komórkę.
-O Boże! To nie te esemesy.
-Nie zamierzałaś mi powiedzieć, tak? Wolałaś żeby zrobił Ci krzywdę?
-Nic by mi nie zrobił.-podciąga nosem.
-On Ci groził!
-Nie skrzywdziłby mnie. Sprawiłby, że cierpiałabym psychicznie.
Chowam twarz w dłoniach-To jest jeszcze gorsze!.-mamroczę.
-Przeżyłabym, ważne, żebyś Ty nie musiała cierpieć przeze mnie.
-Daj komórkę.
-Po co?
-Cindy.
 Podaje mi telefon, a ja drżącymi palcami wstukuję pojedyncze literki.
,,Gdzie mamy się spotkać?
                                                                                                                 Cindy.''
,,Siłownia, skarbie. 
                                                                                                                   Brad.''
,,Dokładniej.. 
                                                                                                                    Cindy.''
,,Nie wiesz? Wydaje mi się, że bywałaś tam dość często.. 
                                                                                                                       Brad.''
,,Chcesz, bym przyszła, czy nie?
                                                                                                                       Cindy.''
,,Bardziej zależy mi na Olivii, lecz Twoją obecnością nie pogardzę, kochanie. Widzimy się w Stretch Club.
                                                                                                                         Brad.''
,,O której?
                                                                                                                           Cindy.''
,,Walki zaczynają się o 19.
                                                                                                                             Brad.''
,,Nie możemy spotkać się prędzej?
                                                                                                                           Cindy."
,,Aż tak się stęskniłaś, skarbie?
                                                                                                                           Brad.''
,,Nie dodawaj sobie..
                                                                                                                           Cindy.''
,,Olivia będzie?
                                                                                                                            Brad.''
,,Tak.
                                                                                                                           Cindy.''
,,Mój aniołek się nie boi??
                                                                                                                           Brad.''
,,O nią się nie martw. 
                                                                                                                            Cindy.''
,,Byłem przekonany, że moja kruszynka będzie zbyt przerażona, by w ogóle się ze mną zobaczyć.
                                                                                                                            Brad.''
,,Brad!
                                                                                                                          Cindy."
,,Przecież ona jest taka delikatna.
                                                                                                                           Brad.''
,,Skąd niby możesz to wiedzieć?
                                                                                                                           Cindy.''
,,Widziałem jej siniaka w miejscu, w którym dostała ode mnie przez przypadek z ramienia. To nawet nie było mocno! Poza tym, była przerażona, gdy tylko na nią spojrzałem, dlatego jakoś szczerze wątpię w to, że jutro przyjdzie.
                                                                                                                            Brad.''
Spojrzałam na swoje ramię i rzeczywiście widniał na nim siniak.
,,Olivia jest odważniejsza, niż Ci się wydaje, Brad.. Gdybym tylko mogła, wywiozłabym ją w cholerę, by tylko nie spotkała tam Ciebie.
                                                                                                                              Cindy.''
,,Auć. Kochanie, to zabolało. Olivia byłaby ze mną bezpieczna.
                       
                                                                                                                                Brad.''
,,Zapewne..
                                                                                                                                 Cindy.''
,,Postaram się o to, by kiedyś Ci to udowodnić.
                                                                                                                                Brad.''
  Po przeczytanych słowach, ogarnął mnie strach, czy on chce, bym z nim była?
,,Brad! Błagam Cię, zostaw ją w spokoju! Pochodzicie z dwóch różnych światów!
                                                                                                                                 Cindy.''
,,Spokojnie, skarbie. Gdy tylko będę miał okazję, będę ją chronił.
                                                                                                                                 Brad.''
,,Brad.. 
                                                                                                                                Cindy.''
,,Widzimy się jutro?
                                                                                                                                Brad.''
,,Tak..
                                                                                                                             Cindy.''
,,Mój aniołek na pewno się zjawi?
                                                                                                                              Brad.''
,,Może.
                                                                                                                            Cindy.''
 ,,Cindy, kurwa.
                                                                                                                            Brad.''
,,Chcę po prostu, żeby nie miała z Tobą żadnego kontaktu!
                                                                                                                          Cindy.''
,,A ja chcę ją jutro spotkać.
                                                                                                                           Brad.''
,,Jasne?
                                                                                                                          Brad.''
,,W porządku..
                                                                                                                           Cindy.''
 Skoro chce mnie, to mnie dostanie..
Wzdycham ciężko i odkładam komórkę na stolik.
-Chodźmy spać, okej?-spoglądam na nią.
-Mogę z Tobą?
-Jasne.-opowiadam bez zastanowienia, wiedząc o co jej chodzi. Cindy jako dziecko miała problemy ze snem, zawsze, gdy jest przerażona lub coś złego jej się przyśni, nie jest w stanie zasnąć drugi raz.
-Fajnie.-uśmiecha się cierpko.
Wstaję z łóżka o 6:30, ponieważ wiem, że Cindy będzie jeszcze spała.
,,Możemy spotkać się teraz?
                                                                                                                             Cindy.''
,,Skarbie, jest 6:30, wiesz?
                                                                                                                               Brad.''
,,Tak.
                                                                                                                                Cindy.''
,,Dlaczego teraz?
                                                                                                                                Brad.''
,,Chcę mieć to już za sobą. Poza tym, nie pójdę do siłowni.
                                                                                                                                 Cindy.''
,,Mój aniołek jednak się wystraszył?
                                                                                                                                   Brad.''
,,Olivia idzie ze mną. Po prostu nie mamy czasu.
                                                                                                                                    Cindy.''
,,Tak, oczywiście. W takim razie widzimy się przed klubem o 7.
                                                                                                                                     Brad.''
Cholera! W co ja się wpakowałam? Cindy chciała chronić mnie, ale jej się to nie udało, więc może to ja spróbuję ochronić ją?
Ubieram się i wychodzę z domu. Wczoraj spytałam się Cindy, gdzie znajduje się Stretch Club, pod pretekstem ciekawości.
Zmierzam więc w tamtą stronę z bardzo wysokim tętnem i boję się tego co ma mnie tam spotkać.
Gdy go zauważam zwalniam kroku, ale odważnie idę w jego stronę.
-Cześć.-uśmiecha się cwanie.
-Hej.-odpowiadam cicho.
-Gdzie jest Cindy?
-Nawet nie wie, że tutaj jestem.
-Ale przecież to ona do mnie pisała dzisiaj rano.
-To byłam ja.
 Brad śmieje się z mojej odpowiedzi.
-Wow. Jestem pod wrażeniem.-cały czas się uśmiecha.
-Po co tak w ogóle miałam tutaj przyjść?
-Miałem nadzieję, że spotkam się z Tobą podczas walk, skarbie.
Zaciskam usta na jego odpowiedź.
Podaje mi wejściówkę do klubu.
-Widzimy się dzisiaj o 19, liczę na to, że przyjdziesz.
Odwraca się i znika z mojego pola widzenia.
***
-Gdzie byłaś?-odzywa się Cindy.
-W sklepie.-kłamię.
-Olivia! Najpierw pytasz mnie, gdzie jest Stretch Club, a teraz jeszcze te esemesy! Nie jestem głupia! Spotkałaś się z nim!
-Chciałam się chronić.
-Niepotrzebnie..
 Rzucam wejściówkę na kolana Cindy.
-Co to jest?
-Wejściówka. Jedna.-mówię, uświadamiając to sobie.
-Chce, abyś przyszła sama.
 Potakuję głową.
-Tylko, że ja chyba nie chcę iść sama..-panikuję.
-Spokojnie, załatwię sobie jedną.-uśmiecha się i wybiera numer, dzwoniąc do kogoś.
-Załatwione! Wpuszczą mnie.
Opuszczam wzrok.
-Co jest?
-Boję się, teraz się boję.-mówię.
-Spokojnie, będzie dobrze. Będę stała obok, okej?
 Potakuję głową.
 Gdy wybija 18:30 szykujemy się i wyjeżdżamy do klubu.
Wchodzimy do środka i widzę wielki ring, a na nim Brada, który w dłoniach oplecionych bandażami uderza pięściami w prostokątne bloczki. Trener pod wpływem silnego uderzenia chwieje się co chwila, lecz dzielnie to wytrzymuje i nadal stoi na własnych nogach.
-Pewnie wszystko zacznie się zaraz. Ja pójdę gdzieś dalej, by mnie nie zauważył.-mówi Cindy.
-Nie, błagam, nie zostawiaj mnie samej.
-Spokojnie.-uśmiecha się i znika.
-Cześć, skarbie.-obok mnie pojawia się Brad.-Cieszę się, że przyszłaś.
-Cześć..-odpowiadam speszona.
-Przyszła z Tobą Cindy?-mówi, pijąc wodę.
-Nie.
-Daj spokój, przecież wiem, że na pewno bałaś się przyjść tutaj sama. Gdzie ona jest?
-Jej tutaj nie ma, Brad.-spoglądam na niego.
-Posłuchaj, skarbie.-oplata moją talię i przyciska do swojego ciała, kładę dłonie na jego klatce piersiowej, próbując wydostać się z jego uścisku, ale on jest niewzruszony.-Muszę sobie coś z nią wyjaśnić, więc powiedz mi gdzie ona jest.
-Nie ma jej tu, jestem sama.
-Chciałbym, żeby tak było, kochanie.
Przybliża swoją twarz do mojej i szepcze do mojego ucha.-Jeżeli nie powiesz mi, gdzie ona jest, to sam się tego dowiem, a wtedy nie będzie miło, aniołku.
-Nawet nie wiem, gdzie poszła..-próbuję go od siebie odepchnąć, ale on śmieje się z moich nieudolnych prób.
-A więc tutaj jest?
Wpatruję się w niego, nie odpowiadając.
-Wiedziałem.-kręci głową.
-Zaczekaj tu na mnie.
-Brad.
Spogląda na mnie, czekając na odpowiedź.
-Gdzie idziesz?-rozglądam się wokół siłowni i naprawdę nie chcę zostawać tutaj sama!
-Muszę pogadać z Cindy.
-Idę z Tobą!-zmierzam w jego kierunku, ale on zachodzi mi drogę.
-Nie. Muszę to załatwić sam.
-To moja przyjaciółka.
-Dobra.-mówi podirytowany i wyciąga do mnie swoją dłoń, lecz ja nie ruszam się z miejsca.
-Idziesz, czy nie?-wyczuwam amok w jego głosie, więc niepewnie wyciągam do niego swoją dłoń, a on splata nasze palce.
-Olivia.-odwraca się energicznie w moją stronę, a ja upadam lekko na jego tors.-Jeżeli wiesz, gdzie ona jest, to po prostu mi to powiedz.    
-Nie wiem, naprawdę..
Brad przygląda mi się przez chwilę, tak jakby chciał wyczytać z mojej twarzy prawdę. Wzdycha lekko i znowu chwyta moją dłoń, ale tym razem o wiele mocniej.
-Brad!-próbuję wyrwać swoją dłoń z jego uścisku, ale on nie zwraca na mnie uwagi.
O co w ogóle mu chodzi? Przecież ja nie wiem, gdzie ona jest...
-Siema, Dan.-Brad puszcza moją dłoń i jestem mu za to niewiarygodnie wdzięczna!
Podchodzi do jakiegoś chłopaka i wita się z nim.
-To jest Olivia.-Bradley przedstawia nas sobie.
 Uśmiecham się lekko, a chłopak podaje mi swoją dłoń, odwzajemniam gest.
-Jestem Dan.-również się uśmiecha.

*Bradley*
-Stary, mamy do załatwienia pewną sprawę.
-Dobra, zaraz przyjdę.
Obserwuję, jak Dan oddala się od nas.
-Posłuchaj, muszę z nim pogadać, a Ty tutaj zostań, w porządku?-chciałem zabrzmieć jak najspokojniej, by po prostu na mnie zaczekała.
 Obdarowała mnie jedynie skinieniem głowy.
-Co jest?-pytam, gdy staję obok Dana.
-O co chodzi, stary? Gdzie jest Cindy?
-Spokojnie, udało mi się wyciągnąć od Olivii, że ona tutaj jest.
-To teraz spróbuj wyciągnąć od niej to, gdzie jest.
-Ona tego nie wie.
-A nie przyszło Ci na myśl, że wie, tylko nie chce Ci powiedzieć?
-A nie przyszło Ci na myśl, że nie wie?-dogryzam.-Skoro powiedziała mi, że ona tutaj jest, to powiedziałaby również, gdzie jest, gdyby tylko wiedziała. Nie wyolbrzymiaj sprawy, stary. Zaraz ją znajdę.
-Dobra.
 Odwracam głowę, by zobaczyć, czy Olivia czasami mnie nie wykiwała, lecz stoi i bawi się krańcem koszuli, rozglądając dookoła.
-Niezła jest.-komentuje Dan.
-Wiem.-uśmiecham się, cały czas w nią wpatrując. Jest piękna.
-Muszę się zmywać, stary.
-Dobra.-żegnamy się i każdy z nas idzie w swoim kierunku.

*Olivia*
 Wzdrygam się, kiedy czuję, jak ktoś łapie moją dłoń. Odwracam głowę i zauważam Brada.
-O, spójrz, znalazła się.-uśmiecha się do mnie sarkastycznie, a ja wzdycham, błagając w duchu o to, by nic nie zrobił Cindy.
-Cześć, Cindy.-zwraca się do niej, a ona zdziwiona spogląda na niego.
-Nareszcie Cię znalazłem, skarbie.
Gdy dostrzegam strach w oczach Cindy, staram się odwrócić uwagę Brada.
-Kiedy zaczyna się pierwsza walka? -pytam szybko.
Brad spogląda na zegarek.
-Za 5 minut.
-Masz szczęście.-spogląda na nią mroźnym wzrokiem i ciągnie mnie za sobą, mocno ściskając moją dłoń.
  Siadam na ławce i obserwuję Brada. Ściąga z siebie koszulkę, kompletnie nie zwracając na mnie uwagi, więc to ja odwracam głowę.
-Możesz popatrzeć, wiesz?-śmieje się, a mi płoną poliki.
 Odwracam głowę po dłuższej chwili i widzę, jak wyciąga torbę z szafy.
-Chodź.-macha głową w stronę wyjścia, więc wstaję i idę za nim.
-Trzymaj za mnie kciuki, skarbie.-przybliża swoją twarz do mojej i chce mnie pocałować, lecz ja odwracam głowę i jego usta lądują na moim policzku, na co Brad reaguje śmiechem.
Wchodzi na ring, a ja siadam na jednym z krzeseł. Ludzie krzyczą, jedni wykrzykują imię Brada, a inni imię jego przeciwnika. Widzę ukradkiem, jak pojawia się obok mnie Cindy.
-Dlaczego byłaś taka wystraszona, gdy do Ciebie podszedł, Cindy?
-Im mniej wiesz, tym lepiej.-próbuje się lekko uśmiechnąć.
 Nie odzywam się już i opuszczam wzrok.
-Może później Ci powiem.-bacznie obserwuje walkę.
-W porządku.
 Brad uderza faceta w szczękę i wtedy on upada. Wygrał.. i wydaje mi się, że to jest jeszcze bardziej przerażające.
Wstaję z krzesła, lecz Cindy mnie zatrzymuje.-Gdzie idziesz?
-Skończył walkę.-wskazuję na niego głową.-Spróbuję go od Ciebie jakoś odciągnąć.
-Nie musisz mnie ciągle od niego bronić. Do tej pory radziłam sobie sama, wiesz?
-Cindy, nie chcę się z Tobą teraz kłócić, odpuść, błagam..
-Masz rację, przepraszam..-szybko się wycofuje, wiedząc, że to nie jest najlepszy czas na kłótnię.
-Nic nie szkodzi.-uśmiecham się lekko.
 Idę do przebieralni chłopaków, siadam na ławce i czekam na Brada.
-Cześć, piękna.-całuje mnie w policzek.
 Podnoszę głowę i spoglądam na niego. Mały siniak na policzku i tylko tyle..
-Co, skarbie?-gdy widzi, jak mu się przyglądam, reaguje śmiechem.
-Nic..-odwracam głowę.
-Siema, Josh. Musimy pogadać.-odzywa się do jakiegoś chłopaka, który wchodzi do przebieralni. Josh spogląda na mnie i idzie za Bradem.
 Gdy zbyt długo ich nie ma, a ja mam dość siedzenia, idę za nimi.
-Zrezygnuj z walk.-mówi stanowczo.
Josh marszczy czoło.-Nie masz prawa mówić mi, co mam robić. A już na pewno nie wtedy, gdy Ty walczysz podczas każdej napotkanej szansy.
-To nie ja mogę przez to stracić kobietę. Dobrze wiesz, jak tutaj kurwa wszystko wygląda, miej jaja i po prostu zrezygnuj.
-Chodź.-chwyta moją dłoń.
-Brad, o co chodzi?
 Odwraca głowę w moją stronę i przygląda mi się z dziwnie chłodnym wyrazem twarzy.
-Nie Twoja sprawa.-mocniej ściska moją dłoń, a ja już więcej o nic nie pytam i wychodzimy z przebieralni.
-Gdzie jest Cindy?-rozgląda się po trybunach.
-Nie mam pojęcia..
-Przestań to robić!-krzyczę, gdy znowu ściska mocno moją dłoń i wyrywam ją z jego uścisku.
 Brad spogląda na mnie, rozbawiony.
-Masz przy sobie telefon?-pyta.
-Nie.
 Kieruje się w stronę głównego holu, więc idę za nim, a tam spotykamy Cindy, która kłóci się z jakimś chłopakiem.. bodajże tym Joshem.
-No i jest.-komentuje Bradley.
-Skończ z walkami!-krzyczy Cindy.
-A to niby dlaczego?
-Bo to staje się chore!
-Nie, nie zrezygnuję z nich, jeżeli nie umiesz tego uszanować to trudno. Nie mam zamiaru wybierać pomiędzy.-odchodzi, zostawiając ją samą i nie mogę w to uwierzyć!
Chcę do niej iść, ale Bradley zatrzymuje mnie swoim ramieniem.-Zostaw ją.
-Co?-marszczę czoło.
-Może wreszcie zrozumie parę spraw.
-Muszę z nią pogadać, Brad! Jest moją przyjaciółką!
-Nie, nie zrobisz tego.-chwyta mocno moją dłoń i ciągnie za sobą, a ja nie mam wyboru, ponieważ jest zbyt silny!
-Wsiadaj.-otwiera przede mną drzwi auta, ale ja się nie ruszam.
-Mam Cię wsadzić do bagażnika, czy co?-podnosi brwi, podirytowany. Rozumiem, że raczej nie chce mi się z nim walczyć, więc wdrapuję się na siedzenie.
Gdy podjeżdżamy pod jego dom, nie mogę uwierzyć w to co widzę! Jest piękny!







****
-Muszę iść się wykąpać, będziesz chciała wziąć prysznic?-pyta, stojąc przed łazienką.
-Jasne.-potakuję głową.
Gdy Bradley kończy się kąpać, to ja wchodzę pod prysznic, ponieważ nie mogłabym zrezygnować z kąpieli. Wychodzę i ubieram koszulę, którą mi przyniósł.

-Mógłbyś dać mi jakiś koc?-pytam, stojąc w jego sypialni.
-Po co?-marszczy czoło.
-Proszę.
-W porządku.-podaje mi go.
-Dzięki.
-Co tak właściwie robisz?-pyta, śmiejąc się, gdy widzi, jak zabieram jedną poduszkę.
-Idę spać..
Brad śmieje się cicho i podchodzi do mnie.
-Będziesz spała ze mną, skarbie.-wyciąga poduszkę i koc z mojej dłoni, kładąc je na łóżko i przyciska mnie do swojego torsu.
-Nie chcę.-próbuję go od siebie odepchnąć.
Brad wkłada dłoń pod koszulę, gładząc plecy.
-Ale ja chcę.-sunie dłonią wyżej pleców i coś mi się wydaję, że chcę przekonać się, że nie mam na sobie biustonosza, ponieważ, gdy to wyczuwa, śmieje się gardłowo do mojego ucha.
-Przestań.-mówię, ale on nie reaguje i przyciska mnie jeszcze mocniej do siebie.
-Brad!
-Okej.-śmieje się i oddala ode mnie.
-Ale i tak ze mną śpisz.-stwierdza i kładzie się na łóżko.
-Naprawdę nie musisz mnie pytać o zdanie.-mówię sarkastycznie i podnoszę kołdrę, kładąc się pod nią.
-Przecież wiem. Nie masz wyjścia, skarbie.-kręci głową, a ja uśmiecham się, rozbawiona jego uwagą i jakimś cudem udaje mu się mnie rozśmieszyć.
-Ej.-zaczyna urażony.-Nieładnie tak odwracać się do kogoś plecami.-komentuje, gdy nie leżę twarzą do niego.
-Spadaj.-śmieję się.
-No wiesz Ty co? Teraz nie zasnę.
Śmieję się z jego dziecinnej uwagi.-Dobranoc, Bradley.
-Dobranoc, Olivia.
Zamykam oczy i zasypiam.

**
Przebudza mnie głośny grzmot za oknem i szczelniej przykrywam się kołdrą aż po same uszy.
-Skarbie..-Brad dźga mnie w bok, by upewnić się, że nie śpię.
-Możesz się do mnie przytulić, jeśli się boisz.-szepcze do mojego ucha.-Nie mam nic przeciwko.
Wzdycham cicho, nie będąc przekonana, ale gdy pokój rozświetla się pod wpływem kolejnego, głośnego grzmotu odwracam się do niego i wtulam w jego bok, swoją nogę umieszczając pomiędzy jego nogi.
-Co Ty?-śmieje się.-Boisz się?
-Nie chcę o tym rozmawiać.-mamroczę, orientując się, że on nawet nie pofatygował się, by ubrać na siebie koszulkę.
-To nic strasznego, wiesz?-gładzi mnie po plecach.
-Dla mnie jest dość inaczej..
-Spokojnie...-całuje mnie w czubek głowy.
-Brad?
-Hm?
-Um..Ile tak w ogóle masz lat?-pytam speszona.
-Dziewiętnaście, skarbie.
-Och..-szepcę.
-A Ty piętnaście, prawda?
-Skąd wiesz?-pytam zdumiona.
-Znam Cindy.
-No tak.-szepcę.
-Ale przecież jesteś ode mnie o 4 lata starszy..
-I?
-No nie wiem..nie wolałbyś kogoś w swoim wieku?..-pytam zaciekawiona.
-A to niby dlaczego?
-Tak tylko pytam..-wycofuję się.
-Jeżeli miałbym wybierać pomiędzy młodszą, a starszą, to wybrałbym młodszą, to tyle..-komentuje krótko.
-A co jeżeli ja miałabym 22 lata?
-Skarbie, nie skończyłaś jeszcze nawet osiemnastu..
-Co z tego? Pytam tylko, co jeżeli miałabym 22 lata?
-A co miałoby być?
-Mówisz, że wolisz młodsze.
-Masz piętnaście.
-Mam..
-I na tym zakończmy.
Na zewnątrz znowu pojawia się grzmot, więc zaciskam mocno oczy.
-Spokojnie.
Brad chwyta moją dłoń, która leży na jego klatce piersiowej i splata nasze palce.
-Wiesz, że nie musisz się bać, tak?
-Ale jest inaczej..
 Bradley wzdycha cicho i kładzie się na boku.
-Chodź tu.-rozkłada ramię, bym mogła się do niego przytulić.
Zawstydzona jego gestem wtulam się w niego, a on oplata mnie mocno ramionami, przyciskając do siebie.

**
♥☺♥








                                                                                                                     
                                                                                                               

piątek, 23 stycznia 2015

Hej!

             Do you like walking in the rain?
   When you think of love, do you think of pain?
            You can tell me what you see
           I will choose what I believe



Witam Was gorąco w moim FF! Moi kochani! ☺  To pierwszy post, w dodatku powitalny, więc tak naprawdę nie wiem, o czym napisać. :)) Cóż, mam nadzieję, że FF się Wam spodoba i tyle! Do posta! ☻♥

                                                          
                                            (wybaczcie za gif, musiałam :x)
PS Jeżeli Waszym zdaniem, coś nie tak jest z szablonem, to powiększcie stronę (alt i +) bądź też pomniejszcie (alt i -) :) Ponieważ ja widzę szablon (tło) normalnie, a jak pomniejsze, to jest również coś nie tak, więc do dzieła! ;) Ja lecę, mam nadzieję, że jeszcze tu zajrzycie. :))

Buziaki! ♥ i powiedzcie mi, co myślicie o tym szablonie :)))