---------------------------------------------------------------------------------------------
Na zewnątrz znowu pojawia się grzmot, więc zaciskam mocno oczy.
-Spokojnie.
Brad chwyta moją dłoń, która leży na jego klatce piersiowej i splata nasze palce.
-Wiesz, że nie musisz się bać, tak?
-Ale jest inaczej..
Bradley wzdycha cicho i kładzie się na boku.
-Chodź tu.-rozkłada ramię, bym mogła się do niego przytulić.
Zawstydzona jego gestem wtulam się w niego, a on oplata mnie mocno ramionami, przyciskając do siebie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Dlatego właśnie uważam, że powinniście być dla siebie milsi.-kończy Pani Bennrose. Jest strasznie miła, ale czasami jestem pod wrażeniem tego jak postrzega naszą klasę. Zawsze nas broni, zawsze.. Nawet jeżeli naprawdę coś zbroiliśmy, to próbuje to za nas naprawić.
-Olivia, wszystko w porządku?-pyta i uśmiecha się w moją stronę.
-Tak.-oddaję uśmiech.-Tylko się zamyśliłam. Sądzę, że ma Pani rację, ale niektórych nie jest Pani w stanie zmienić, a im więcej będzie Pani naciskała, tym gorsze to efekty będzie miało.-potrząsam ramionami i uśmiecham się w jej stronę, lekcje z nią to czysta przyjemność!
-Hm..-wbija wzrok w ścianę i z jej twarzy można wywnioskować, że bardzo intensywnie nad czymś myśli.-Masz rację, Olivia.-spogląda na mnie w skupieniu.-To na dzisiaj koniec, macie 20 minut wolnego.-mówi i wychodzi z klasy.
-Naprawdę nie wiem, co takiego jej powiedziałaś, ale dzięki Tobie mamy aż półgodziny przerwy!-podchodzi do mnie Cindy.
-Ta..-wpatruję się w drzwi, przez które minutę temu wyszła Pani Bennrose i naprawdę zaskoczyła mnie tym nagłym obrotem akcji!
-Wszystko z Tobą dobrze, Olivia?
-Tak, jest okej.-spoglądam na nią.
-Przepraszam, wiadomość.-uśmiecham się do niej i sięgam po telefon.
Czy on zapomniał, że w szkole siedzi się zazwyczaj do 14?
-W porządku, pójdę tylko do łazienki.-uśmiecham się do niej.
-Okej.-obdarza mnie skinieniem głowy, więc ruszam do wyjścia i ubieram na siebie kurtkę.
Chcę jak najszybciej zatrzymać Brada przed wejściem do naszej szkoły. Nie uczęszcza do niej, więc uczniowie zrobiliby zamieszanie.
-Dzień Dobry, słońce.-uśmiecha się do mnie, gdy wychodzę na zewnątrz.
-Dlaczego przyjechałeś?
-Chciałem cię zobaczyć.-uśmiecha się zadziornie.
-Brad! Mam lekcje!-opuszczam brwi, będąc na niego zła.
-Więc dlaczego z nich wyszłaś?-Brad podnosi brew.
-Dlatego, że nauczycielka skończyła prędzej.
-Więc mogę cię zabrać.-stwierdza.
-Mam jeszcze dwie godziny lekcyjne.
-Ale ja nie pytałem, skarbie.-rusza w moją stronę i przerzuca mnie sobie przez ramię.
-Brad! Puść!-wrzeszczę i próbuję się mu wyrwać, lecz bezskutecznie.
Gdy stawia mnie na ziemię, chcę odejść ale on zatrzymuje mnie ramieniem.
-Brad!-krzyczę.
-Potrzebuję po prostu twojej pomocy, Olivia!-tłumaczy i nim się orientuję kładzie swoje dłonie po obu stronach mojej głowy, nie pozwalając mi uciec.
-Pomocy?-pytam zdziwiona.
-Tak, pomocy..-opuszcza głowę i bierze głęboki wdech.
-O co chodzi?-pytam skołowana.
-Chodzi o Cindy.-wpatruje się we mnie badawczo.
-Nie mam z nią dobrych kontaktów i zdarzały się momenty, w których naprawdę mnie wkurwiła, ale tym razem jej pomogę.-obserwuje okolicę, nie spoglądając na mnie i widzę, że dziwnie się czuje, prosząc mnie o przysługę.
-Nadal nie rozumiem.-mówię zmieszana.
-Jesteś mi po prostu potrzebna.-wbija we mnie swój wzrok i widocznie czeka na odpowiedź.
-Jeżeli chodzi o Cindy, to mogę ci pomóc.-potakuję głową.
Brad odsuwa się ode mnie i wsiada do auta. Zmieszana nie wiem co zrobić, więc idę w jego ślady.
-Powiesz mi o co chodzi?-pytam zaintrygowana, a jednocześnie bardzo zmartwiona o przyjaciółkę.
-Wiesz, gdzie mieszka ciocia Cindy? Jak najbliżej.
-Ale..dlaczego..-urywam.
-Później ci to wytłumaczę.-spogląda na mnie chłodnym wzrokiem, więc odpowiadam na jego pytanie.
-Ciocia Cindy mieszka w Leeds.
-Jak się nazywa?
Spoglądam na niego z ukosa i dostrzegam jak zaciska pięści na kierownicy.-Peyton.
-Cholera! Przecież Leeds jest cholernie daleko od Glasgow!
-Oddalone maksymalnie o 6 godzin jazdy..
-Jesteś pewna, że właśnie w Leeds? Nigdzie bliżej?
-Nie, Brad. Jestem pewna, niedawno byłam w Leeds, właśnie u Pani Peyton.
-Dobra, musimy tam jechać.-skręca.
-Powiesz mi po co?
-Nie, kochanie. W przeciwnym razie byłabyś na mnie strasznie zła.-mówi rozbawiony.
Jeszcze nie zdążyłam się przyzwyczaić do jego nagłych zmian humoru.
-Później?
Spogląda na mnie i uśmiecha się uroczo.-Później.
Wtulam policzek w miękki materiał koca i próbuję zasnąć, lecz nie idzie mi to łatwo, ponieważ czuję straszny dyskomfort, który wcale nie jest spowodowany miejscem, na którym śpię. Otwieram oczy i dostrzegam Brada, który bacznie mi się przygląda.
Opuszczam brwi.-Coś nie tak?-pytam zmieszana.
Czuję się naprawdę skrępowana, gdy wiem, że się we mnie wpatruje.
-Strasznie chrapiesz, gdy śpisz.-robi minę, która ma dodatkowo potwierdzić jego słowa.
Wciskam twarz w poduszkę i zaczynam się śmiać. Jego słowa sprawiły, że poczułam się przy nim luźniej.
Podnoszę głowę i dostrzegam, jak chłopak przygląda mi się z uśmiechem, którego nie sposób nie odwzajemnić.
-Mam rozumieć, że jesteśmy na miejscu?-pytam, podnosząc się z kanapy i obserwując duży, beżowy pokój.
-Ta.. Przespałaś całą drogę, kobieto.
-Ej!-rzucam w niego poduszką.
-Widoki były niezłe!
-Brad!-obrywa z drugiej poduszki i nie udaje mu się zrobić uniku, w wyniku czego dostaje prost w twarz, na co reaguję śmiechem.
-Oj, uwierz mi, skarbie, nie chcesz zaczynać ze mną walki na poduszki! Mam asa w rękawie, wiesz?-porusza brwiami, a ja śmieję się, ponieważ wygląda komicznie!
-Ach tak?-unoszę brew.
-No.-uśmiecha się szeroko.
-Brad, nie..-orientuję się o co mu chodzi, gdy zmierza w moim kierunku.
-Nie, błagam, nie łaskocz!
-Przykro mi, kochanie. To Ty zaczęłaś.-potrząsa ramionami i zaczyna gilać mnie nad żebrami.
-Brad! Błagam, przestań!-śmieję się tak głośno, że brakuje mi tchu.
-O, widzę, że Olivia już wstała.-do pokoju wchodzi ciocia Peyton.
Przerażona spycham ze swojego ciała Brada, a on ląduje na podłodze z łoskotem.
-A ja myślałem, że mnie pragniesz!-krzyczy głosem zauroczonej nastolatki i krzyżuje ramiona na klatce piersiowej.
-Masz Ci los, a jednak nie.-gładzę go otwartą dłonią po ramieniu, śmiejąc się.
Wstaję z kanapy i zmierzam w kierunku cioci Peyton.
-Dzień Dobry!-ściskam ją.
-Witaj, Olivio!-odwzajemnia uścisk.
-Widzę, że w domu nic się nie zmieniło.-rozglądam się.-Uwielbiam ten pokój.-uśmiecham się w stronę cioci.
-To dlatego poleciłam Bradleyowi, by zaniósł cię do niego.-uśmiecha się ciepło.
Spoglądam na Brada, który stoi obok mnie i uśmiecham się w jego stronę.
-Gdzie jest Ozzy?-zwracam się do cioci Peyton.
-Na dole.-odpowiada z półuśmiechem.
-Okej, lecę do niego.-uśmiecham się szeroko.
Schodzę na dół i zauważam te szczęśliwą kupkę sierści!
-Ozzy!-krzyczę, zwracając uwagę zwierzaka.
Labrador odwraca się w moją stronę i biegnie w moim kierunku, majtając ogonem. Klękam i przytulam jego duży łepek!
-Jak zwracasz się do Pani Peyton?-słyszę za swoimi plecami głos Brada.
Odwracam głowę w jego stronę.-Zazwyczaj po prostu ciociu. Dlaczego pytasz?-głaszczę Ozzy'ego.
-Ciekawość.-tłumaczy krótko.
-Dlaczego miałam z tobą jechać?-siadam na stołku i patrzę na niego, przekrzywiając głowę.
Bradley podchodzi i opiera się o blat, obok miejsca, na którym siedzę.
-Na początku byłaś mi potrzebna.-odwraca głowę i wpatruje się w jakiś punkt przeczesując dłonią włosy.
Odpycha się od blatu, podchodzi do mnie i opiera dłonie po bokach mojego ciała. Ja siedzę tylko i obserwuję jego ruchy.
-Ale później chciałem tylko, abyś ze mną jechała.
-Nadal nie rozumiem.-odpowiadam szczerze.
On chwyta mój podbródek.
-Nie mogłem Cię zostawić, nie zniósłbym myśli, że mogłabyś być tam z kimś innym.